Warszawa wymęczyła? Hasło do wycieczki jak zwykle, można rzucić w okolicach piątku, no może trochę wcześniej aby rozniosło się po rodzinie i przyległościach. Do lasu idzie się wtedy jak na zabawę. Nikt nie myśli o przypadaniu do ziemi, by być nie zauważonym przez innych zielonych i co gorsza uzbrojonych… W tych okolicach na zawsze bowiem pozostali rosyjscy i pruscy żołnierze, których śladów można także w okolicach Jedwabna szukać w wolnych chwilach. 

z4Temat to jednakże nie łatwy i chociaż okolica gdzie się wybieramy wedle historii wielce jest obiecująca, przy pierwszych podejściach przynosi sporo zdziwienia ale i dużo świeżego powietrza. A szukać trzeba zawzięcie, bo ziemia tu mocno zazieleniona a i woda dookoła i zawsze bardzo zimna, co to niedaleko miejsca walk z przed stu lat stoi tu do dzisiaj. Jednakże prawie wiek wcześniej w okolicy gorąco było niejednemu, gdyż miejsce i czas akcji to wieś Zimna Woda i nieprzebyte tu, mazurskie lasy, oraz sierpień 1914 roku. W Zimnej Wodzie stoi pomnik. Kamienny blok, jeden z tych, które Pruskie władze stawiały poległym chociaż nie poślednim, bo ten nasz jest całkiem spory a upamiętnia bohaterską śmierć i nie byle jakich żołnierzy bo huzarów pruskich. Szanse na odnalezienie drobiazgu nawet związanego z tą formacją i tamtym wydarzeniem po niemalże stu latach jak zwykle wydawały się bardziej niż znikome no ale przecież wiecie jak to z pasjami bywa.

Poszukiwania rozpoczęliśmy od gromadnego kręcenia się wokół pomnika, zataczając coraz większe kręgi i w przerwach pojadając kaszubskie koreczki. Sądzę, iż nie jednemu z nas mgliście już majaczyły wydarzenia z początku ubiegłego wieku, których opisy, żołnierskie wspomnienia i znana legenda, gnały tu kolejnych poszukiwaczy. Rzeczywiście, być może było to mniej więcej tak, jak opisuje tamten z1czas naoczny świadek, oficer sztabu 8 dywizji piechoty, pokonanej w bitwie pod Tannenbergiem rosyjskiej armii generała Samsonowa – płk Bogdanowicz: ?Wyszedłem do skraju lasu na północny-wschód od wsi Napiwoda, i tam Znalazłem punkt obserwacyjny 1. Dywizjonu naszej 8. Art. Brygady. Podpułkownik Słuchocki zaznajomił mnie z położeniem, które dobre nie było. Z przodu silnie napierali Niemcy, ich ciężka artyleria dawała się mocno we znaki. Można było utrzymać się jeszcze jakiś czas, jeżeli znaleźlibyśmy jakikolwiek park, gdyż pocisków zostało nie wiele. Piechota trzyma się także, lecz z trudem – kompanie były bardzo rozproszone. Udałem się na pozycje 29. Czernigowskiego Pułku – tam także było ciężko, ludzie zmęczeni do granic wytrzymałości, miejsca okopów zostały wybrane nie zawsze tam gdzie być powinny. W Połtawskim pułku nie znalazłem pułkownika Nowickiego, ani dowódcy pułku ? powiedziano mi, że obaj poszli na punkt obserwacyjny art. dywizjonu. Wróciłem tam i zobaczyłem przy skrzynkach amunicyjnych podpułkownika Słuchockiego z opatrzoną lewą ręką. Został raniony odłamkiem w czasie pobytu na wieży obserwacyjnej. Pułkownika Nowickiego, ani dowódcy 30. Pułku nie widziałem. W lesie znajdowało się wielu rannych z naszej 1. Brygady wśród nich żołnierze 2. Brygady 1. Piech. Dywizji Prosiłem podpułkownika Słuchockiego, aby środkami jego dywizjonu odnaleźć płk Nowickiego i wysłać go do sztabu dywizji.

Do godziny 15 powrócił do naczelnika dywizji, z którym zdecydowano, że pod Orłowem dosyć jest jednostek tak 2. Piech. Dywizji, jak i odpowiednich jednostek XIII Korpusu, aby z 2. Brygadą iść tutaj do Napiwody na pomoc i w celu połączenia się z 1. Brygadą. Zdecydowaliśmy się iść do Orłowa przez las po drodze, która wiedzie na zachód od folwarku Glinki. Zaczęło się poszukiwanie batalionów, których ludzie odpadli, wbiwszy się w gęstwinę, lub rozeszli się w poszukiwaniu pożywienia. Była gorąca, duszna pogoda, powietrze stało nieruchomo. Rzadki sosnowy, las nie tylko nie dawał ochłody, a na odwrót, wzmacniał zaduch. Pod Orłowem próbowano zajmować pozycje, lecz żołnierze odchodzili z nich na skraj lasu: pozycje te do takiego stopnia były zatrute przez smród rozkładających się trupów, że był on straszniejszy od wszystkich niemieckich ciężkich dział… Zdecydowano, aby zatrzymać się i wysłać naprzód oficerskie patrole: na Orłowo, by dowiedzieć się, co tam słychać i na wschód, aby odnaleźć 1. Brygadę. Prędko okazało się, że Orłowo zajęte jest przez Niemców, wszystkie drogi w Napiwodzkim lesie zatkane naszymi wojskami i obozami, 1. Brygada poszła na Muszaki a niedaleko przed nami znajduje się dowódca 2. Dywizji ze sztabem. Napiwodzki las od rana wchłaniał nasze wojska i obozy. Jednostki ciągle tajały, nie tyle od ognia przeciwnika, ile z powodu odchodzących pojedynczo w las żołnierzy. Z północy i zachodu przeciwnik prawie nie następował, tylko na południu wykazywał dużą aktywność. Na północy zaś i południu, w wielu miejscach nasze i Niemców przodujące jednostki znajdowały się w bezpośredniej bliskości. Obie strony, milcząco, nie strzelając uważnie obserwowały jedna drugą. Jak tylko jedna strona zaczynała strzelać, druga podchwytywała ze zwielokrotnioną wściekłością, a potem szła na bagnety. Obie strony znajdowały się w stanie skrajnego zmęczenia, potrzebowano wytchnienia. Po obu stronach postanowiono ograniczyć się na pewien czas od walki, cicho akceptując przerwę w utarczkach”.

Tak to wyglądało w XV korpusie generała Martosa, szukającego wyjścia z niemieckiego okrążenia w przegranej tannenberskiej bitwie. XIII korpus generała Klujewa, także w nie lepszej kondycji, zmierzał wprost w kierunku drogi ucieczki korpusu generała Martosa. Szykowało się niemałe zamieszanie. W efekcie, na skrzyżowaniu dróg do wsi Koniuszyn, Muszaki, Napiwoda i Zimna Woda jednostki XIII korpusu zderzyły się z bezładnie odchodzącymi jednostkami XV korpusu. Dla odbudowania porządku gen. Klujew polecił wszystkim jednostkom ze składu XIII korpusu, kierować się po drodze na Zimną Wodę i Wały, a należących do XV ? na wieś Muszaki. Wykonanie tego rozkazu było niełatwe, ponieważ dobra droga na Zimną Wodę ?przyciągała? obozy znacznie bardziej, niż słaba, boczna droga na Muszaki. W tym czasie XIII korpus swoim obecnym składem nie równał się jednej tylko pełnokrwistej pieszej dywizji. Jednostki 36. Dywizji, która szły w czole kolumny korpusu pod dowództwem gen. Prieżencowa przy wyjściu z lasu w rejonie Zimnej Wody zostały ostrzelane ogniem armatnim. Próby rozwinięcia się do walki i przebicia do Wałów nie udały się wskutek kompletnego wyczerpania rosyjskich żołnierzy. Zgonione wojsko zatrzymało się tu na noc, wystawiwszy uprzednio słabe warty.

nr.2Poruszające się po drodze na Zimną Wodę za przodującymi jednostkami, główne siły korpusu zatrzymały się u wyjścia z lasu niedaleko polany na północ od tej wsi. Walka, jaką odbyto tu z pruskimi huzarami, potwierdzała, że droga na Wały zajęta jest przez Niemców. W tej walce kolejne ciężkie rany odniósł dowódca 1. Newskiego pułku, pułkownik Pierwuszyn. Zawsze na przedzie, podrywający żołnierzy do walki, właśnie w Zimnej Wodzie wydał decyzję o ukryciu pułkowego sztandaru. Jesienią 1914 roku, dwaj żołnierze tego pułku, przebrani w cywilne ubrania przekradli się do Prus i odkopane płótno wynieśli do Rosji. W mazurskim piachu, gdzieś blisko wsi pozostały złamane drzewce, grot i reszta okuć, których nie chcieli mieć przy sobie. Płótno sztandaru powróciło owinięte dookoła ciała jednego z nich. W zgodzie ze wspomnieniami znamienszczik czyli ?sztandarowy? wraz z drugim podoficerem i jednym z oficerów oddalili się od polany, gdzie zatrzymało wojsko aby zakopać sztandar w dziurze wykopanej pod pniem jednego z drzew. Potyczka zakończyła się zwycięstwem Rosjan. Zdobyto nawet jakieś armaty, które należały do pruskiego 73 regimentu artylerii polowej Wtedy jednak gen. Klujew polecił kolumnie zawrócić do skrzyżowania dróg, na którym rozeszły się oba korpusy w nadziei, że droga na Muszaki jest jeszcze wolna i kolumnie uda się przejść po niej w ślad za jednostkami XV Korpusu. Ale wyjście z lasu drogą na Muszaki także było już zaryglowane przez przeciwnika. Doprowadzone jednostki ostatecznie zmieszały się tu z resztkami XV Korpusu. Rejon wyjścia z lasu ostrzeliwano ogniem szrapneli w różnych kierunkach, dlaczego też w rosyjskich jednostkach narastało wrażenie, że otoczone są ze wszystkich stron. Tak okrążone niedobitki doczekały tu ranka 30 sierpnia. Co zostało ukryte w tym rejonie, wciąż pozostaje tajemnicą. Zdezorganizowane jednostki pozbywały się oporządzenia i zdobycznego dobra począwszy przede wszystkim od tego właśnie rejonu.

Wróćmy do Zimnej Wody i starcia rosyjskich żołnierzy z pruskimi huzarami. W walce z 5 Regimentem Huzarów poległo tu 37 Rosjan pochowanych na niewielkim cmentarzu. Na płycie, jaka znajdowała się na kamiennym pomniku poświęconym poległym Prusakom widniały następujące nazwiska:

Vizewachtm. Liskow, Hus. R. 5
Fahnenjunker Kern, Hus. R. 5
Husar Klein, Hus. R. 5
Husar Kusserow, Hus. R. 5
Husar Kusch, Hus. R. 5
Husar Schaffranski, Hus. R. 5
1 Unbekannter, Felda. R. 73

Mapka starcia pod Zimną WodąSami powiedzcie: co też można odnaleźć po tak nielicznych, poszukując śladów utarczki raczej i pojadając kaszubskie koreczki. Rzeczywiście ciekawe wydaje się to, iż potyczka faktycznie była nieduża, gdyż tak naprawdę rozegrała się w samym oku wojennego cyklonu. Prawdą jest, iż zamykając pierścień okrążenia Prusacy dysponowali niewielkimi jeszcze siłami a dezinformacja między Rosjanami była wszechobecna. Niemniej dokładnie w samej Zimnej Wodzie, wiek potem a po długich godzinach brodzenia w topniejącym śniegu grupa ociekających wodą, zziajanych postaci deliberowała nad marnością pogody. Tak naprawdę niewiadomo co pchało do poszukiwań w tym miejscu, skoro było jak było, no ale przecież huzarzy, sztandary i legenda… Następnym razem, oczywiście: pod Muszaki. W okolice drogi wiodącej z lasu do wsi, tam gdzie zbita masa umęczonych, głodnych i przerażonych rosyjskich żołnierzy w oczekiwaniu na niewolę zagrzebywała pułkowe dobro.

Kolumna aut zaparkowanych pod płotem nowo wyremontowanej leśniczówki szczerzyła się już pootwieranymi drzwiami, ten i ów komentował wyśmienite znaleziska grzebiąc w zielonych kawałkach mosiądzu, kiedy z za płotu wychynęła uśmiechnięta twarz Zimnowodzkiego leśniczego. Pytania o efekty, wiele dobrych słów i skrywanych uśmiechów.

– Bo widzicie my tu mamy remont leśnictwa i na dziedzińcu, o z tamtej strony domu leją fundamenty ? ulitował się prawny gospodarz terenu. Przy kopaniu robotnicy wygrzebali stertę żelastwa. Coś tu jeszcze z tego zostało – dodał. Myślę sobie: – pójdę chyba sprawdzić, chociaż nogi już nie moje a zgrabiałe ręce niechętnie wyciągać z kieszeni. Każde starsze żelastwo a jeszcze z ziemi może poprawi nieco temperaturę. Na dziedzińcu, nieopodal szalunków pod nowy budynek gospodarczy piętrzy się plątanina zmurszałych listew, obsypujących się żelaznych pałąków i innego dziadostwa. Ciągnę za jakiś kawał, jak najbardziej przypominający rękojeść z nadzieją, że może jednak to jest to o czym myślę. Po szarpaninie lecę do tyłu, w dłoni trzymam pruski husarski pałasz. Cały zrudziały ale w kupie jeszcze. Kosz z pruskim orłem majaczy to z jednej to drugiej strony. Wrzeszczę. Razem będzie ich pięć czy siedem może? Pordzewiałych, pokrzywionych, splątanych z elementami, no teraz już widzę kawaleryjskich siodeł. Nie wiem czyja radość była większa, ale wierzcie, tak zadowolonego leśnika długo potem nie widziałem. Kubeł zimnej wody niedowiarku! Oto broń po tych, co im pomnik wystawili na skraju wsi. Po huzarach z piątego regimentu przecież. Ten pałasz należał do huzara Kleina albo Schaffranskiego, a tamte? do czterech pozostałych? -To może być po nich, wtóruje Leśnik. ? Po czterdziestym piątym, wie pan, robili porządek w leśniczówce i wszystkie poniemieckie graty usunięto z pomieszczeń. To żelastwo, podobno stanowiło ekspozycję lokalnych pamiątek związanych z niemieckim zwycięstwem nad Rosjanami. ? Niepoprawne politycznie, dodaję przecierając zrudziałego, pruskiego orła chroniącego rękojeść pałasza. Za mną inny leśnik, (ten od wspólnego szukania) niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę. -Wybrałem z leśnej mapy najstarsze drzewa w okolicy, tam na północ, gdzie Pierwuszyn rozkazał?

Damian Czerniewicz

Fotografie: Witold Olbryś w Powiat Szczycieński na starej pocztówce