Gdy miały być złote lata, gdy wydawało się, że będzie już tylko spokój i szczęście, przyszedł on – rak. Chce zabrać mnie żonie, dzieciom, kochanym wnukom, które nie rozumieją jeszcze, że dziadek jest śmiertelnie chory… Tyle już przeżyłem, sądziłem, że już nic mnie nie złamie. Jednak gdy człowiek wie, że nowotwór wyrywa życie, nie da się zatrzymać łez i tego przerażającego strachu. Jest dla mnie ratunek – jedyny, ostatni, ale nie stać mnie na to, by wykorzystać szansę, którą daje operacja metodą NanoKnife. Dlatego bardzo proszę – podaruj mi jeszcze kilka lat życia, bo mam dla kogo tu być…

Od młodych lat ciężka praca, ale nie narzekałem. Moje gospodarstwo było moim życiem na równi z rodziną, którą założyłem. Mimo że większość obowiązków spadło na mnie z powodu choroby żony, kochałem to, co robiłem. Hodowla królików stała się jednocześnie moją pasją. Lubiłem ich doglądać, bo w towarzystwie zwierząt wypoczywałem nawet po najcięższym dniu. Spokojne, puchate kulki pozwalały mi odnaleźć spokój i siłę na kolejny dzień. Żyliśmy spokojnie z żoną, trzy córki założyły swoje rodziny i obdarowały nas upragnionymi wnukami. Nasz dom w każde święta, ale i bez okazji, był pełen radości, śmiechu i gwaru – takiego najpiękniejszego dla człowieka spełnionego życiowo.

Mieczysław Salamoński

Skończyłem 70 lat. Do 2016 roku sądziłem, że los był dla mnie i mojej rodziny mimo wszystko łaskawy. Ale wtedy pojawił się on – rak. Pewnego dnia zaczął boleć mnie brzuch. Już po pierwszych badaniach diagnostycznych usłyszałem, że w moim ciele zagnieździł się rak… Nowotwór wątroby HCC, bardzo trudny do pokonania wróg, a przecież organizm już nie młody, nie ma tyle sił, co kiedyś… Wiem, że na każdego czeka w końcu śmierć, ale sądziłem, że mam przed sobą jeszcze dobrych kilkanaście lat życia u boku rodziny… Nikt nie chce umierać na raka!

Lekarze z Olsztyna niemal natychmiast przekazali mnie w ręce specjalistów z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacji Wątroby ze szpitala na Banacha w Warszawie. W maju 2016 usunięto mi prawy płat wątroby. Ból złagodzono, ale nie złagodzono strachu. Niekontrolowanego, pierwotny, wręcz zwierzęcego… Czuję go nieustannie. Wiem, że kroczy za mną krok w krok. Za mną, za moją żoną, za moimi dziećmi. Siedzi w kuchni na taborecie, w pokoju na kanapie, w altanie ogrodowej. Jest z nami wszędzie.

Po operacji najbardziej bałem się wznowy, bo wiedziałem, że rak wraca. I może właśnie tymi czarnymi myślami znowu go sprowadziłem… Rak powrócił. Kontrolne badania w maju nie pozostawiały złudzeń – wznowa! Lekarze nie ukrywali przede mną, że jest bardzo źle. Gorzej niż dwa lata wcześniej… Dwa guzy, których nie da się wyciąć i tylko jedna szansa – NanoKnife. Metoda nierefundowana, ale dla osób z diagnozą jak moja, to ogromna nadzieja na wyzdrowienie!

Chcę żyć, chcę walczyć, chcę być nadal dla mojej gromadki wnuków, które nie rozumieją, że dziadka może zabraknąć… Obiecuję im ich ulubione placki z jabłkiem, a potem idę do moich królików i płaczę schowany przed światem. Bo nie wiem, czy dotrzymam tej obietnicy…

Mieczysław Salamoński

Nie mam blisko 40 tysięcy złotych, które muszę zapłacić za operację wycięcia guzów metodą NaonoKnife. Właśnie przez to czuję, że oszukuję moje wnuczęta… Chciałbym dawać im wszystko to, co dziadek powinien dawać wnukom – miłość bezwarunkową, rozpieszczanie, chronienie przed złem świata, czasem nawet przed gniewem rodziców. Chciałbym pokazać im świat piękny, dobry, chciałbym nauczyć ich szacunku dla innych istot – ludzi i zwierząt. Tylko czy zdążę?

Lekarze powiedzieli, że operacja NanoKnife stwarza mi szansę na realizację moich marzeń, a przede wszystkim na to, że pokonam raka! Więc dla nich – moich najbliższych i ukochanych, ale też dla siebie chcę zawalczyć  swoje życie. Samemu mi się nie uda – to już wiem. Dlatego chciałbym poprosić Was o pomoc w tej walce. Proszę, pomóżcie mi tu zostać…

Mieczysław

 

Aby pomóc Panu Mieczysławowi

należy wejść na stronę:

https://www.siepomaga.pl/mieczyslaw,

gdzie można wesprzeć akcję.

Pamiętajcie, że liczy się każda złotówka.

Pomóżmy wspólnie naszemu mieszkańcowi!!!