We wtorek doszło do niecodziennego wizyty uczniów SOSW w Szczytnie i a także uczniów Zespołu Szkół z Jedwabna. A to za sprawą gościa honorowego jakim jest mieszkanka Burdąga, Pani Marta Matyszewska. Pani Marta opowiedziała o okrucieństwie wojny, co wywołało u niejednej młodej osoby łzy wzruszenia, odpowiedziała również na pytania młodzieży a następnie udała się z uczniami na groby swoich bliskich. W lesie pod Małszewem została pochowana jej mama i siostry. Z inicjatywą wydarzenia wyszły nauczycielki, jedna z nich Pani Małgorzata jest także pisarką z którą niebawem w naszej bibliotece odbędzie się spotkanie autorskie, na które już dziś zapraszamy. Panie Iwona Pruszkowska oraz Małgorzata Manelska realizują autorski projekt.

Czy jest sposób aby zachęcić młodzież do przyjścia do biblioteki? Okazuje się, że tak. Dziękujemy Paniom Małgorzacie i Iwonie, Pani Danucie Dębek nauczycielce języka polskiego z Zespołu Szkół w Jedwabnie a także nieocenionym bibliotekarkom szkolnym Pani Wandzie Bojarskiej i Pani Grażynie Szczepanek z którymi ściśle współpracujemy.

Serdecznie podziękowania kierujemy też do redaktora Pana Roberta Arbatowskiego, który zrobił nam ogromną niespodziankę. Jego obecność była miłą niespodzianką.

Pani Marta podczas tegorocznych Dożynek otrzymała Medal Zasłużony dla Warmii i Mazur. Zapraszamy do ponownego przeczytania Laudacji .

Marta Matyszewska – Laudacja
Przy drodze Małszewo – Łajs, niedaleko od skrzyżowania z Tatarskim Szlakiem, znajduje się szereg leśnych grobów. Spoczywa w nich kilkanaście osób. To świadectwo okrutnego dramatu, który rozegrał się tam 21 stycznia 1945 roku. Jednym z jego uczestników była 9 – letnia wówczas Marta Matyszewska z Małszewa. W tym właśnie lesie uciekający mieszkańcy Małszewa spotkali czerwonoarmistów. Sowieci kazali zejść uciekinierom z furmanek, po czym ustawili ich w szereg i rozstrzelali. Kilku osobom udało się uciec. Wśród nich uciekł też ponad 80 – letni „dziadek” Jewan. W trakcie próby ucieczki także zginęło kilka osób. Ich groby znajdują się porozrzucane po całym lesie. Przy samych wozach zostały tylko kobiety z dziećmi. I to one były ofiarami, które spoczęły w największym grobie. Następnego dnia na miejsce masakry wrócił „dziadek” Jewan. Wśród sterty ciał odważny staruszek znalazł żyjącą jeszcze ranną Emmę Otto, z domu Zielski. Ta kobieta była w ciąży, straciła potem swoje dziecko. Wołając o pomoc i zabranie z tego miejsca, nie dała Jewanowi czasu, aby spokojnie sprawdzić stan pozostałych
ofiar. Staruszek zaciągnął ją na sankach z powrotem do domu na kolonii Małszewa. Starszy pan ponownie jednak wrócił kolejnego dnia i wśród ciał odnalazł żyjącą jeszcze 9 – letnią Martę Matyszewski. Dziewczynka miała przestrzelone udo i odmrożone ręce oraz stopy. Dwie noce leżenia na tęgim mrozie zrobiły swoje. Cudem było, że w ogóle żyła. Jej matka i siostry zginęły. „Dziadek” Jewan zabrał dziewczynkę do domu. Tam opiekował się obiema rannymi. Stan dziewczynki był szczególnie ciężki, zastanawiano się nawet czy jej nie dobić, by się nie męczyła. W tym celu przyszedł nawet z Burdąga żołnierz radziecki, który jednak widząc okaleczone dziecko nie był w stanie tego zrobić. Dziewczynce poodpadały odmrożone ręce i nogi. Jednak
przeżyła. Czekało ją wieloletnie leczenie. Ogromną pomoc okazał jej pierwszy powojenny dyrektor szkoły podstawowej w Jedwabnie w latach 1945 – 1949 Władysław Niesiobędzki, który wystarał się dla dziewczynki o
specjalistyczne leczenie i szkołę we Wrocławiu. Przez pierwsze lata powojenne osierocona Marta Matyszewski mieszkała wraz z dziadkiem Jewanem u ciotki na kolonii Pasieki pod Dłużkiem. Potem zamieszkała na kolonii w Burdągu u swej siostry Fryderyki i jej męża Wilhelma Tadaj. Przebywa tam do dzisiaj, u swego siostrzeńca Herberta Tadaj, którego sama pomagała wychowywać od najmłodszych lat a także jemu pomagała potem wychować dzieci i wnuki, wychowując tym samym kolejna pokolenia mieszkańców Mazur. W 2017 roku olsztyńska pisarka Wioleta Sawicka wydała powieść pod tytułem „Wyspy szczęśliwe” opartą właśnie o dramatyczne losy Mazurki Marty Matyszewski. W 2018 roku ukazała się druga część pod tytułem „Czas próby”. Obie książki cieszyły się wśród czytelników w Polsce ogromnym zainteresowaniem, podbijając ich serca. Na zorganizowane w 2018 roku spotkanie autorskie z Martą Matyszewską i Wioletą Sawicką w samym tylko Burdągu przyszło 100 osób.
Jak na tak strasznie okaleczoną w dzieciństwie osobę, Pani Marta Matyszewski jest w pełni sprawna, potrafi zrobić wszystko, w szkole we Wrocławiu nawet dostawała nagrody za swe pismo. O wydarzeniach
sprzed 70 lat sympatyczna starsza Pani opowiada spokojnie, bez emocji. Czasem tylko, gdy padnie trudne i bolesne pytanie, dyskretnie uroni łzę. Tam przecież, w tym lesie, leżą jej najbliżsi: mama i siostry. Ona sama też
miała tam spocząć. Ostatnie wspomnienie matki jakie zachowała z tamtych chwil, to takie gdy leżąc z przestrzeloną głową matka zapytała się jej, czy jeszcze żyje. Odpowiedziała twierdząco. Jak się okazało, 84 –
letnia dzisiaj Pani Marta, na przekór losowi, miała żyć jeszcze długo. Być może dlatego, by kolejnym pokoleniom dawać świadectwo tego, jak okrutna jest wojna.

Tekst: Gminna Biblioteka Publiczna w Jedwabnie, Zdjęcia: Robert Arbatowski/ Tygodnik Szczytno