Śmiertelnie ranny w czasie odwrotu do granicy zaborów rosyjski żołnierz, oddał sztandar dwóm podoficerom. Ci ponieśli go dalej i tak jak żołnierze innej jednostki, ciało swojego dowódcy poległego w boju. Kiedy nadeszło ostateczne zagrożenie, podoficerowie zdjęli sztandar z drzewca, wpakowali płótno w żołnierski szynel i zakopali go wciskając w cynkową skrzynkę amunicyjną. Zgodnie z wyraźną instrukcją uczynili tak, jak powinni zrobić żołnierze ratujący pułkową świętość przed dostaniem się w ręce wroga…

SztandarW tym przypadku podoficerowie rozbitego pułku przedarli się przez linię okrążenia i dotarli do Rosji. Po przegranej bitwie pod Tannenbergiem 1914 roku, tak jak inni żołnierze rozbitych i wycieńczonych jednostek 2. armii gen. Samsonowa, unosili najcenniejsze dla armii świadectwa honoru, w postaci pułkowych sztandarów. W ręce zwycięzców dostało się drzewce z płomienistym grotem i tzw. wstęgami jubileuszowymi, znalezione przez nich po ostatniej walce, niedaleko zrujnowanego, mazurskiego domostwa. W tym wyjątkowym miejscu, znajdującym się wówczas w środku niemieckiego okrążenia, na niewielkiej przestrzeni przez lata odkrywano kolejne, drobniejsze i większe świadectwa tamtego czasu. Magia miejsca porosłego bujnym lasem, wojskowa tajemnica przez lata niedostępnego poligonu, czy wyjątkowo urokliwe położenie od dłuższego czasu ściąga turystów. Chwalibogi to ważny punkt na mapie odwrotu carskiej armii po przegranej bitwie tannenberskiej 1914 roku.

Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie przechowuje w czeluściach swoich magazynów płótno rosyjskiego, 30. Połtawskiego pułku piechoty, który trafił tam wprost z mazurskiego lasu. Zimą 1969, młodzi żołnierze ludowego wojska polskiego kopali dół pod stanowisko karabinu maszynowego. Nieistniejące dziś Chwalibogi, położone niemal w środku ówczesnego poligonu zdradziły w ten sposób jedną ze swoich tajemnic, oddając niesamowity skarb przeszłości. Okoliczne lasy, łęgi czy wykroty skrywają bowiem ich całe mnóstwo do dzisiaj.

Jednym z historycznych świadectw, iż sztandar rosyjskiego 22. pułku został spalony przez jego żołnierzy, jest zeznanie złożone już w 1914 roku przed carską komisją badającą przyczyny klęski Rosjan. Płomienisty, złoty grot tego sztandaru odnaleziony został w pobliżu nieistniejącej wsi Sadek. Tak jak sztandar rosyjskiego 30. Połtawskiego pułku, spoczywał w pobliżu zrujnowanego siedliska a właściwie pozieleniałych resztek jego fundamentów. Od razu zastanówmy się, czy był to jedynie przypadek, czy też pewna metoda stosowana przez samych ukrywających. Zagubieni w obcym terenie żołnierze, wędrujący dziesiątkami kilometrów napotykali jedynie podobnie wyglądające lasy, łąki i pola. Gdyby sztandar 30. Połtawskiego pułku, nie został ?odnaleziony? w Muzeum Wojska Polskiego, kilkadziesiąt lat po jego właściwym odkryciu przez żołnierzy LWP, w pewnym sensie nie wiadomo byłoby, gdzie rzeczywiście można próbować szukać innych. Należałoby przypomnieć też o pewnym zbiegu okoliczności, a może wskazówce, jaka pojawiła się, dzięki wówczas jeszcze świeżemu odkryciu grotu 22. pułku. Otóż sztandar 30. pułku odnaleziony w obszarze nieistniejącej wsi Chwalibogi, tak jak grot 22. pułku także ukryty został w pobliżu obecnie leśnej drogi, kilka metrów od ruin siedliska, na dodatek pomiędzy dwoma wiekowymi drzewami. Relacje leśników potwierdzają, że było to tam, gdzie stare brzozy miały skrywać tajemnicę sztandaru. Metoda ukrywających, także tutaj podyktowana była potrzebą umiejscowienia skrytki w pobliżu odmiennego od reszty i charakterystycznego elementu otoczenia. W tym przypadku było to najbliższe sąsiedztwo już wtedy zrujnowanych siedlisk, których ślady, jak mogli zakładać ukrywający, znać będzie jeszcze długo potem. Tak też się stało w przypadku sztandarów obu wspomnianych pułków. Oba znaleziska spoczywały w korzeniach wiekowych drzew, które najczęściej rosły tuż przy domostwie, albo wprost na gospodarczym dziedzińcu…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Grot sztandaru 144. pułku piechoty

Sztandary 24. Symbirskiego i 32. Kremienczugskiego pułku ukryto w rejonie na południowy – zachód od Jedwabna. W tej okolicy, niedaleko wsi Głuch, poddający się po nocnych walkach żołnierze wymieszanych jednostek ukrywali co ważniejsze przedmioty należące do pułkowego majątku. Na rozległych łąkach do dzisiaj stoją dwie chałupy. Łączy je jedyna polna droga, przechodząca w leśny dukt. Wzdłuż tej właśnie drogi, przez kilka ładnych lat dokonywano kolejnych frapujących odkryć. Począwszy od takich znalezisk, jak zasoby pieniężne uciekającej armii w postaci pułkowych kas a skończywszy na kompanijnych pieczęciach kancelaryjnych i odznakach, odkrycia śladów zmieszanych niedobitków sukcesywnie dostarczały danych, jakie jednostki lub też ich niedobitki dotarły na obrzeża leśnego kotła. Tutaj właśnie zdeterminowani żołnierze, w obliczu nieuchronnej niewoli w pośpiechu ukrywali nawet takie obiekty jak kompletne wyposażenie pułkowego ołtarza polowego. Podobnie musiało być w przypadku sztandaru 32. Kremienczugskiego pułku piechoty, którego fragmenty Niemcy odnaleźli w tej okolicy wiosną 1915 roku. Sam fakt ich odnalezienia może przemawiać na korzyść teorii, iż na dokładne i bezpieczne ukrywanie wówczas czegokolwiek nie było po prostu czasu… Tak też w świetle dokumentów z epoki wyglądała sytuacja okrążonych Rosjan. Przypomnijmy niezwykle ciekawy, mało znany opis, dotyczący ostatnich chwil uciekających jednostek, gdyż jedynie oryginalne wspomnienia z tego czasu oddają realia w jakich armijne skarby trafiały do ziemi.

?Jednostki wymieszały się (wspomnienia kap. Fuksa ? przyp. autora). Doganiające z tyłu, popędzane przez przeciwnika obozy polowe i wozy taborowe wniosły dodatkowy bałagan. Niezbędnym było, aby choć trochę uporządkować jednostki i ustawić je w kolumnę. Wykonanie tego okazało się bardzo trudne, gdyż zapadł zmierzch. Nie można było znaleźć dowódcy 36. dywizji, znajdującego się przy kolumnie. Niemniej dzięki niektórym oficerom udało się sformować coś na kształt kolumny. Pojawiła się nadzieja, że koło okrążenia nie zdąży się zamknąć i że na plecach rozbitego przeciwnika uda się przejść dalej. Niebawem las skończył się i wyszliśmy na dużą polanę. Z dwóch stron, od strony Małgi i ze strony Ulesia, pojawiły się smugi prożektorów (silnych reflektorów polowych ? przyp. autora). Omiatano nimi całe przedpole. Promienie skrzyżowały sięw końcu na głównych siłach kolumny i zaraz potem poleciało kilka szrapneli i otworzono ogień karabinów maszynowych. Kolumna zmieszała się. Tym razem nie udało się już przywrócić jej do porządku. Pięciokrotnie powtarzano ten manewr. Za każdym razem kolumna coraz bardziej tajała. Rankiem o brzasku pojawiła się konnica przeciwnika. Rozbite jednostki straciły wartość bojową. Ostatnia z kolumn kończyła swoją drogę?.

Słynny Referat Komisji gen. Pantelejewa, sporządzony tuż po katastrofie przedstawia los środkowych korpusów 2. Armii w następujący sposób: ?Kiedy przed wieczorem 29 sierpnia resztki XV i XIII korpusu weszły w napiwodzki las, wszystkie jednostki ostatecznie zmieszały się, wszelkie dowództwo zostało utracone i wszelkie próby przebicia się przez ogniowy pierścień odbywały się bez planu i rozkazów. Po kilku nieskutecznych próbach przebicia się, resztki XIII, XV i XXIII korpusu, częściowo rozsypały się, częściowo rozbiły się na mniejsze grupy, które nie odnajdując wolnego wyjścia z lasu, zaczęły stopniowo się poddawać. Największe grupy, które poddały się nieprzyjacielowi, wedle zeznań świadków stanowiły: zmieszana grupa różnych jednostek stanowiąca kilka tysięcy ludzi, wśród których byli generałowie Klujew i Ugriumow, poddała się na polanie między wsiami Ulesie i Wały. Grupa kilkuset ludzi, która poddała się między wsiami Retkowo i Sadek, i grupa, która poddała się pod wsią Muszaki?.

Uzupełniając ten obraz, warto zapoznać się także z relacją zwycięskiego gen. Francois, opisującego miejsca, gdzie Rosjanie podejmowali kolejne próby wydostania się z kotła. Warto go teraz przypomnieć dla zrozumienia, co rzeczywiście determinowało Rosjan do ukrywania sztandarów: ?Setki trupów rosyjskich żołnierzy zalegały we wsiach; po polach błądziły chude, wycieńczone, pozostawione sobie konie. Na krajach dróg i we wsiach znaleźli schronienie opadli z sił i wyczerpani rosyjscy żołnierze. Pod Muszakami uwięzła ciężka rosyjska bateria; koło niej – zabite konie w uprzęży, kilku zabitych rosyjskich artylerzystów i piechurów; wśród tych ostatnich dowódca 24. pułku 6. dywizji. W pobliżu rozbitej baterii trupy niemieckich żołnierzy, którzy niedawno ją atakowali. Nareszcie, wszędzie ogromne masy wojennego materiału, pozostawione furmanki, rzucone karabiny maszynowe i działa”.

144.pułk

Poszarpane płótno 144.pułku piechoty

O świcie 31 sierpnia, poranny chłód kończącego się lata ścielił się nad świeżo zakopanymi, pułkowymi świętościami. Było to praktycznie ostatni dzień zmagań próbujących przebić się ku granicy rosyjskich niedobitków. Tymczasem zaraz potem potem Prusacy dopadali już pierwszych, niezwykle pożądanych i poszukiwanych pozostałości rosyjskich świadectw klęski – pułkowych sztandarów. Łupem padały ich elementy: tzw. wstęgi jubileuszowe nadawane za pułkowe osiągnięcia jeszcze w czasach wojen z Turcją a dumnie mocowane pod grotem sztandaru, bogato okuwane drzewca oraz same, złote, płomieniste groty, ale już bez wyłamanego przez samych Rosjan Krzyża Św. Jerzego. Wydobywano je z leśnych ostępów w różnych okolicznościach. W jaki sposób zwycięzcy Prusacy lokalizowali miejsca ukrycia? Być może pomagały im w tym ślady ukrywania, jakie udało się dostrzec dzięki wiosennym zmianom powierzchni. Innymi metodami były brutalne przesłuchania podejrzanych o skrywanie tajemnicy jeńców. Uciekano się także do przekupywania, czego świadectwa można odnaleźć w obozowych wspomnieniach. W praktyce okazywało się, iż najczęściej, każdy z odnalezionych elementów sztandaru zakopywano osobno i w nieodległej od siebie okolicy. Jeśli śladów ukrywania takich elementów nie zlokalizowano dzięki zeznaniom, gdyż prozaicznie przedmiot jakim jest grot sztandaru to obiekt niewielki aby na dobre zagubić się w czasie i przestrzeni. Płótno sztandaru carskiego 30. Połtawskiego pułku piechoty, tak jak w przypadku pozostałych elementów, na lata pozostało w ziemi gdzieś w okolicy rozpaczliwych prób przerwania blokady, jaką Rosjanie napotkali we wsi Chwalibogi. Płótno wykonane z wielu warstw mocnych, często metalizowanych nici, spoczywało w ziemi ?jedynie? przez 55 lat. W odróżnieniu od innych, nie przyjęło formy podobnej chociażby do tej, jaką reprezentował sztandar 144. pułku, odnaleziony w leśnym humusie, w 2004 roku.

Jakie wydarzenia skłoniły żołnierzy 30. pułku do zabezpieczenia sztandaru, właśnie w pobliżu Chwalibogów? Dnia 30 sierpnia, rosyjska 4. dywizja kawalerii walczyła w rejonie Szczytna. Kiedy umęczone szwadrony rozsiodływały konie, ze sztabu VI Korpusu otrzymano rozkaz, aby natychmiast wyruszyć na pomoc środkowym korpusom armii, przebijającym się przez okrążenie w okolicy Wielbarka. W odpowiedzi dowodzący jednostką, gen. Tołpygo napisał rozległy raport, w którym wyjaśniał dowództwu korpusu, iż jego dywizja była pod siodłem od południa 29 sierpnia do rana 30 sierpnia walcząc z przeciwnikiem i z powodu dużego zmęczenia ludzi i zwierząt spełnić tego rozkazu nie może. Odpowiedź nie zadowoliła sztabu korpusu, który z uporem żądał od dowódcy 4. Dywizji udziału jego pułków w rozwijającym się natarciu. Gen. Tołpygo w kolejnym doniesieniu ponownie objaśnił dowództwu, że ludzie i konie są zmęczone i dywizja w żaden sposób nie może brać udziału w ataku. W odpowiedzi ze sztabu trzeci raz przysłano te same rozkazy, wzmocnione groźbami pod adresem dowódcy. W pułkach dywizji ponownie zaczęto siodłać i przygotowywać się do wymarszu. Po południu awangarda dywizji, składająca się z 16. pułku, wraz z dwoma bateriami artylerii i gen. Nieczwołodowem na czele, podeszła do wschodnich peryferii Wielbarka. Tu otrzymano doniesienie od dowodzącego przodującym odziałem, korneta Żukowskiego, że przeciwnik znajduje się na północnych peryferiach Wielbarka i że napotkano tam kilku żołnierzy 24., 30., i 6. pułku, oraz Kozaka pochodzącego z sotni eskortującej sztab 2. armii. W pobliżu Wielbarka awangarda weszła w sosnowy bór. W gęstym lesie zmierzchało się przed czasem. Słyszano już karabinową palbę i rzadkie armatnie strzały. To XV korpus przedzierał się pod Wielbarkiem, stanowiącym skrajny, narożny punkt okrążenia. Las skrywał ruch oddziału Nieczwołodowa prawie do samego Wielbarka. O dziwo Niemców tutaj nie było. Być może byli tak pewni siebie, że nie wystawili tu żadnych straży. U skraju lasu Nieczwołodow zarządził, aby kawalerzyści zeszli z koni. Stali tu już koniowodni wysłanego uprzednio zwiadu. Zwiadowcy poszli za rzekę. Do zalegających tam niedobitków! Można było stąd dostrzec łąki w nizinie opadającej do rzeki Omólwi i wiodącą przez łąki jedną tylko drogę. Miasta nie można było obejść z prawej strony, gdyż znajdowała się tam błotnista łąka. Z lewej strony także nie było można, gdyż manewr odcinała inna rzeczka wpadająca do Omólwi. Dowódca rozkazał, więc zająć pozycje na skraju lasu, z prawej i z lewej strony drogi. Na peryferiach Wielbarka strzelano już od pewnego czasu. Po tej stronie miasta, gdzie stali Rosjanie także.

Sztandar 30. Połtawskiego pułku piechoty

Sztandar 30. Połtawskiego pułku piechoty

Okrążający Niemcy znajdowali się teraz pomiędzy rosyjskimi jednostkami. Obławę rozwijali skierowani frontem na zachód, nie podejrzewając, że Rosjanie idą ze wschodu. Wtedy do generała z doniesieniem przybiegł spieszony dragon. Komunikował, że na peryferie miasta przedarło się dwóch swoich, którzy odłączyli się od 6. dragońskiego, czterech żołnierzy z 30. Połtawskiego i jeden Kozak z konwoju dowódcy armii. Kozak zapewniał nawet, że generał Samsonow zabity został w strzelaninie. Generał Nieczwołodow wspominał potem, iż pojedynczy żołnierze już szli przez Wielbark, jak przez rzeszoto. Pozostawało jedynie uderzyć pozostałymi siłami. Należało to uczynić szybko, ponieważ wszystko, co było w okrążeniu po tamtej stronie rzeki zmieszało się i walczyło z Niemcami. Z tzw. dalekiej flanki armii dotarł tam nawet Połtawski pułk i aż tutaj wybili się żołnierze tego pułku i kilku z innych jednostek. Niewątpliwym było, że okrążeni już przeciskają się na tę stronę. Generał napisał do sztabu dywizji, że rozpoczyna bój o miasto, i żądał pomocy od dowódcy głównej kolumny. Nadszedł wieczór. Pożary na dobre już rozprzestrzeniły się po całym miasteczku. Noc gęstniała. Innego oświetlenia w mieście nie było, gdyż elektryczność została zerwana. Wszystko układało się pomyślnie. Za godzinę bataliony miały zająć pozycje. Już tylko jakieś 3 kilometry dzieliły rosyjskie jednostki od siebie. Do wyznaczonego ataku pozostawało piętnaście minut. Wtedy ze sztabu dywizji przybył ordynans. Latarka dobyta z kieszeni szynela oświetliła papier. Dowódca przeczytał: ?Do Naczelnika awangardy generała majora Nieczwołodowa. Wobec nieobecności znacznych sił przeciwnika główna kolumna została odwołana. Boju pod Wielbarkiem nie zaczynajcie, poparcia nie damy, tym bardziej, że oczekuje się odejścia całego korpusu na rosyjskie terytorium. Czekajcie na kolejne rozkazy. Pułkownik Serbinowicz?.

Nadzieja na wyrwanie się z okrążenia upadła tak szybko jak się pojawiła. Generał Nieczwołodow musiał wycofać się w ostatniej, dogodnej do uratowania niedobitków a wraz z nimi sztandarów chwili. Po drugiej stronie rzeki pozostali żołnierze także 30. pułku piechoty. Właśnie na tej na wysokości, gdzie oddziały Nieczwołodowa gotowe były wyrąbać przejście wspólnie z okrążonymi, 90 lat potem odnaleziono pagony żołnierzy 24. i 32. pułku piechoty. Zwycięzcy Prusacy odnaleźli w tym rejonie elementy sztandaru 32. pułku. Najwyraźniej zdeterminowani i wspierani przez odsiecz Rosjanie, pewni byli wyjścia z okrążenia w tym miejscu. Tymczasem chwilę potem, po wycofaniu się Nieczwołodowa, tuż po 11 w nocy, pierwsze grupki niedoszłych uciekinierów szły do niewoli. Gdy wiosną 1915 roku poszukiwano ukrytego tutaj dobra zwycięzcy nie musieli robić tego daleko. Po kilku tygodniach walk z Rosjanami Niemcy mogli nabrać także doświadczenia nieobcego współczesnym poszukiwaczom, że w czasie tannenberskiej bitwy Rosjanie tylko w obliczu ostatecznego zagrożenia chowali cenne i ważne przedmioty. Robili tak najczęściej na obrzeżach okrążającego ich pierścienia, walcząc uprzednio do końca.

W pobliżu rzeki Omulwi, pomiędzy wiekowymi sosnami, w żółtym mazurskim piachu, przez sto bez mała lat spoczywały pagony tajemniczego rosyjskiego generała. Czyżby tak wysokiemu oficerowi również zależało na utrzymaniu anonimowości? Miejsce ukrycia znajdowało się około 100 metrów od stojącego tu do dzisiaj siedliska i kilkaset metrów od rzeki. Tuż przy drodze ciągnącej się przez bagnistą niegdyś łąkę. W otoczeniu generalskich pagonów ukryto także wyśmienity kompas i kilka oficerskich odznak 23. pułku piechoty. Nieopodal w zgodnej gromadce leżały tzw. liczne znaki (identyfikatory) żołnierzy tego pułku. Tymczasem to właśnie rosyjski generał Noskow, w tym dokładnie rejonie, tuż po wojnie poszukiwał ukrytych walorów 2. armii. Jeśli także żołnierze 24. pułku pochowali tu swoje pagony, oznaczać to może, że pod Wielbarkiem ukryto inną świętość należącą do tej jednostki. Być może był to odnaleziony już, wspomniany wyżej ołtarz polowy. Jak na jedną łąkę, trochę nam się już tego nazbierało. Okraszona pieczęciami pułkowych kancelarii, odznakami i innymi drobiazgami pozwalającymi na identyfikację niedobitków i wydarzeń tamtej nocy, być może wciąż kryje pamiątki po 2. Armii. Jest zatem spora szansa, iż tak pożądany przez zwycięzców i nieodnaleziony przez nich sztandar 32. pułku czeka tu na swojego odkrywcę.

Tymczasem już 31 sierpnia w odległym o kilka dobrych kilometrów Puchałowie, tuż po walce Niemcy odnaleźli elementy sztandaru 24. Symbirskiego pułku piechoty. Co takiego wydarzyło się na przedpolach tej zaszytej dzisiaj w lasach zrujnowanej wsi, iż właśnie tutaj żołnierze postanowili ukryć swój sztandar? Ostatniej sierpniowej nocy 1914 roku, grupa około 150 carskich żołnierzy stanęła do walki z żołnierzami doborowego, pruskiego regimentu. W całonocnej, niezwykle zajadłej walce o przerwanie linii okrążenia brali udział przede wszystkim żołnierze rosyjskich 24., 31. i 32. pułków. Ukryta dzisiaj w gęstwinie, niema wieś, już raz oddała carski sztandar pułkowy. Ktoś natrafił tu już na pozostałości sztandaru pułku piechoty. To kolejne miejsce na linii pierścienia niemieckiego okrążenia, gdzie na niewielkiej przestrzeni ukryto kilka świadectw sierpniowego starcia olbrzymów. Aby wyjaśnić kilka związanych z tym miejscem frapujących kwestii, należało by zacząć od początku… CDN

Damian Czerniewicz

s3 s4 s5 s6